Rafał Sztylka o swojej kolarskiej pasji i o rywalizacji na Bielanach
Jedną z osób, które od kilku lat regularnie startują w cyklu Legia MTB Maraton jest Pan Rafał Sztylka z zespołu IGT MTB Team. Po drugiej edycji rozegranej na Bielanach opowiedział nam nieco o sobie, o swojej kolarskiej pasji oraz o rywalizacji w Lasku Młocińskim. Oto cała rozmowa…
Od jak dawna startuje Pan w wyścigach kolarskich?
Chyba od około pięciu lat.
Jak zaczęła się Pana przygoda z kolarstwem?
Koledzy mnie zachęcili do tego, aby raz spróbować. Myślałem, że takie ściganie to już jest zbyt poważna sprawa jak dla mnie, bo w sumie byłem takim zupełnym amatorem. Nadal zresztą nim jestem. Wtedy byłem jednak amatorem zupełnie rekreacyjnym. No i spodobało mi się. Rywalizacja jest fajna, to taki element dodatkowy, który powoduje euforię na końcu.
Od jak dawna startuje Pan w cyklach kolarskich Legii?
Myślę, że trzy albo cztery lata.
Co się Panu podoba w naszym cyklu?
Plusem jest to, że zawody odbywają się w okolicach Warszawy, czyli blisko domu, gdyż mieszkam w stolicy. Nie ma zbyt wielu ludzi. Z mojego punktu widzenia jest to całkiem przyjemne, gdyż nie panuje duży zgiełk. Trasy są dość ciekawe. Mają oczywiście swoje plusy i minusy, natomiast jak pętla jest fajna, to mamy potrójną przyjemność w ciągu jednego wyścigu.
Czy występuje Pan we wszystkich zawodach każdego sezonu?
Staram się występować w większości wyścigów. Chcę mieć jak najwięcej tej przyjemności w ciągu roku i zaliczam dość dużo startów Legii, ale w innych cyklach tak samo biorę udział.
Który wyścig podobał się Panu najbardziej z wszystkich, w których Pan startował? Jest jakieś miejsce, które Pan szczególnie lubi?
W cyklu Legii podoba mi się właśnie tutaj, na Bielanach. Wydaje mi się, że ta trasa jest taka urozmaicona, jest troszeczkę płaskiego, ale także i podjazdów, trochę single traków, trochę można się wyprzedzać, trochę jechać „na czyimś kole”, także jest spore urozmaicenie. Na WAT i na Fortach Bema też były dość ciekawe trasy. Na WAT była ona zupełnie inna, bardziej trochę pod przełajowe rowery, ale interesująca. W zasadzie takiej trasy nie można nigdzie znaleźć w innym cyklu.
Jakie są Pana wrażenia po dzisiejszym wyścigu? Jest Pan zadowolony?
Jestem bardzo zadowolony, bo udało mi się pierwszy raz wyprzedzić mojego kolegę, z którym toczę wewnętrzną rywalizację. O kilka sekund co prawda, ale to taki dodatkowy plus.
Czy w przyszłym tygodniu też planuje Pan wystartować u nas?
Chyba będę. Jutro (niedziela – przyp. red.) mam też kolejny start w innym cyklu. Zdecydowałem się jednak dziś przyjść tutaj na Legię. W przyszłym tygodniu będzie dokładnie tak samo. Ze względu na to, że cykl Legii jest w sobotę, na pewno przyjadę. Najwyżej później, na następny wyścig będę trochę słabszy.
Czy startuje Pan także w cyklach zimowych Legii, czy tylko letnich?
Tak. W zasadzie moja przygoda z Legią zaczęła się od cyklu zimowego. Był taki moment, że po pierwszym sezonie letnim i związanej z nim euforii przyszła zima i zacząłem się zastanawiać co teraz. Nagle okazało się, że jest Legia i ktoś w zimę jeździ.
Czy woli Pan startować latem czy zimą?
Latem, bo ja jestem trochę zmarzluch, szybko się ochładzam, szybko oziębiam, więc zima jest troszkę dyskomfortowa. Jestem jednak przygotowany na tę porę roku, mam w całym wyposażeniu odpowiednie ubranie, więc także nawet w najgorsze mrozy jeździłem.
Czym jest dla Pana kolarstwo, sposobem na spędzenie wolnego czasu czy może pasją?
Jest to na pewno sposób na spędzenie wolnego czasu, bo gdy wyjeżdżamy z rodziną gdzieś na wakacje, to bardzo często bierzemy ze sobą rowery. Traktujemy to więc wtedy zupełnie rekreacyjnie, żeby gdzieś pojechać, obejrzeć jakieś fajne miejsca, do których o wiele przyjemniej jest dostać się rowerem niż samochodem, albo po prostu na piechotę. Oczywiście kolarstwo jest dla mnie także trochę pasją, bo jestem już na takim etapie, że nie mogę żyć bez roweru.
Czy kolarstwo to Pana największa sportowa pasja?
Teraz tak. Było kiedyś bieganie, później trochę sporty siłowe, a od kilku lat kolarstwo jest pierwsze.
Jak często Pan trenuje?
Niestety nie za często. Tę zimę przetrenowałem w sumie jak nigdy, to muszę przyznać, natomiast ogólnie mam czas na trening dwa razy w tygodniu, może raz w tygodniu, to maksimum… Tak sobie myślę, że jak bym zrezygnował z pracy (śmiech)…
Albo trzeba znaleźć pracę związaną z kolarstwem…
Ale wtedy to by już za dużo było, wtedy nie było by tej radości…
Czy zachęcił Pan też swoją rodzinę do jazdy na rowerze?
Tak, żona jeździła nawet w Legii przez dwa sezony. No ale teraz troszkę jej się nie składa. Dodatkowo cykl mini, w którym startowała jest o godzinę wcześniej, więc jak mielibyśmy gdzieś teraz jechać, to troszeczkę logistycznie byłoby gorzej. Musielibyśmy dużo wcześniej wstawać. Ale być może jeszcze wróci do tego. Mam jeszcze córkę, ale ona mówi nie.”Mnie na rower nie namówisz tato” – zarzeka się.
Może jednak kiedyś się uda…
Może kiedyś… może trzeba będzie zastosować jakiś podstęp.
Może tak… Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w kolejnych wyścigach.
Dziękuję bardzo.
Najbliższa edycja cyklu Legia MTB Maraton już w sobotę 13 kwietnia na obiektach WAT na Bemowie. Mamy nadzieję, że pojawi się na nich Pan Rafał. Liczymy też na Waszą obecność. Nie zawiedźcie nas.
Pozdrawiam, Marta.