W niedzielę w siódmej edycji Legia MTB Maraton w Kucharach Królewskich na dystansie MINI wśród kobiet jako pierwsza linię " />

Oliwia Rogalska – Dobosz – wielka pasjonatka sportu i aktywności fizycznej

W niedzielę w siódmej edycji Legia MTB Maraton w Kucharach Królewskich na dystansie MINI wśród kobiet jako pierwsza linię metry przekroczyła Oliwia Rogalska – Dobosz. Zobaczcie, co nam powiedziała o zakończeniu zawodów…

Pani Oliwio, jaki klub Pani reprezentuje?

Nie reprezentuję żadnego klubu. Jesteśmy rodziną jeżdżącą na rowerach tak jakby trzypokoleniowo. Jeździ mój tata – Krzysztof Rogalski, ale głównie dzieciaki. To od nich zaczęła się cała pasja, a konkretnie od mojego ośmioletniego synka Antosia Dobosza. Dzisiaj miał być pierwszy i pewnie by był, gdyby nie to, że pękł mu łańcuch. Zazwyczaj jest na „pudle”  w swojej kategorii. Ja dziś jechałam jako suport, a skończyłam na pierwszej pozycji.    

Gratulacje! Kiedy zaczęła się Pani przygoda z kolarstwem?

Zaczęła się wtedy, kiedy mój synek zaczął jeździć, czyli dwa lata temu. Zadebiutował jako sześciolatek właśnie w Legii. Pierwszy raz był na wyścigu w Kampinosie, w miejscowości Granica.

A na rowerze jeździ Pani od dawna?

Tak, generalnie od dzieciństwa. Jeździłam kiedyś jako dziecko na BMX po różnych przeszkodach, natomiast potem już czysto turystycznie.

Czyli zaczęła Pani startować w wyścigach wtedy kiedy Pani syn?

Tak. Ja wcześniej biegałam półmaratony i maratony, więc kondycyjnie problemu nie miałam. Jako dziecko trenowałam też pływanie. Ze sportem związani byliśmy od zawsze, od pokoleń, ale rowery i maratony MTB rzeczywiście zaczęły się od synka.

Od kiedy bierze Pan udział w cyklach organizowanych przez Klub Kolarski Legia 1928?

Zaczęłam mniej więcej dwa lata temu, w zasadzie głównie jako opiekun. Jeżeli chodzi o mój udział jako zawodniczki, to jest mój czwarty w ogóle start w życiu.

Jak się Pani jeździ w wyścigach organizowanych przez KK Legia 1928?

Bardzo fajnie. Myślę, że spełniają one taką dużą rolę popularyzacyjną przez to, że jest  je w stanie przejechać naprawdę każdy, na każdym rowerze, bez espedeków, w normalnych butach. Można ponadto przekonać się co to właściwie jest ściganie się na rowerze. Trasy są fajne, bo w lesie, oddychamy świeżym powietrzem, jest naprawdę przyjemnie. Atmosfera jest  rodzinna. My bierzemy też udział w zawodach takich można powiedzieć bardziej masowych, np. maratonach Mazovii i Polandbike’u , no i rzeczywiście liczba zawodników tam troszkę przytłacza. Tutaj natomiast jest tak trochę kameralnie, więc jeżeli ktoś zaczyna przygodę ze ściganiem, to ja bardzo polecam wyścigi  Legii. Oczywiście kontynuować też tutaj jak najbardziej można, bo jest się też z kim ścigać. Ja dzisiaj miałam konkurentkę, z którą się razem mobilizowałyśmy do tego, żeby sobie polepszyć czasy. Naprawdę polecam te wyścigi.

Która z tras w naszym cyklu najbardziej się Pani podobała?

Ciężko powiedzieć, bo nie jestem ekspertem. Tak jak mówiłam, to jest mój czwarty wyścig w życiu. Ja lubię troszkę takie techniczne odcinki, gdzie jest trochę piachu, jakichś korzeni. Wtedy rzeczywiście peleton tak jakby rozciąga się. Dzisiaj było troszkę tego piachu, ale była to powiedzmy raczej taka trasa dla każdego. Ja wolę jak jest troszkę bardziej technicznie, jak są jakieś podjazdy  na przykład. Teraz ciężko mi sięgnąć pamięcią, ale był taki wyścig, gdzie te podjazdy były w lesie. Tak jak już wspominałam, jeżdżę raczej jako opiekun niż jako zawodnik, ale oczywiście zawsze bardzo miło jest stanąć na podium.

W Kucharach jesteśmy po raz pierwszy. Jak się Pani podoba …?

…. ta okolica? Bardzo przyjemna, bardzo spokojna. Jest może kawałek od Warszawy, trzeba trochę kilometrów przejechać, ale to bardzo miłe miejsce. Rozmawialiśmy chwilę z panem leśnikiem o ogrodzie botanicznym, który tutaj jest. Mamy zamiar się tam wybrać i go obejrzeć, bo na razie tylko moja mama go spenetrowała. Tu jest naprawdę urokliwie. Myślę, że w ogóle te mazowieckie lasy są bardzo przyjemnym miejscem, takim nie do końca poznanym. Często jeździmy gdzieś w jakieś różne dalekie zakątki Polski czy Europy, a  nie znamy takiej najbliższej okolicy.

Wspominała Pani, że kiedyś biegała. Czy nadal Pani to robi?

Ja biegam cały czas, ale już tak dla siebie. Biegam 10 km co drugi lub trzeci dzień, na zupełnym luzie. Zajmuje mi to około 50 minut. W swoim życiu przebiegłam już Maraton Warszawski, trzy razy półmaraton, a także biegi około 10- i 12-kilometrowe. Maraton podobno wystarczy przebiec tylko raz, żeby być maratończykiem do końca życia. Już to zaliczyłam i to z całkiem dobrym czasem i to mi tak jakby wystarczy.

A jaki był to rezultat?

Już tak dokładnie nie pamiętam, bo to było ok. 10 lat temu, ale w granicach trzech i pół godziny, 3:35 bodajże. To był oczywiście okres kiedy dużo więcej trenowałam. Teraz to biegam – powiedzmy – tak bardziej na luzie.

Często Pani trenuje, uprawia sport?

Jestem dość aktywna fizycznie, już od czasów dzieciństwa. Lubię to. Człowiek uzależnia się od adrenaliny, tego wysiłku fizycznego, od serotoniny i tak dalej. Zimą jeżdżę na nartach, a poza tym jeżdżę też na rowerze, biegam, pływam i tańczę także taniec nowoczesny. Ogólnie dużo się ruszam.

Czy łatwo jest to pogodzić z pracą?

Daję radę. Żeby biegać, wstaję o 5.00 rano, tak  aby zdążyć jeszcze wrócić do domu, wziąć prysznic i o 7.00 obudzić dziecko. Jak słyszę więc wymówki, że  ktoś nie ma czasu, to  absolutnie się z tym nie zgadzam. Wszystko się da zrobić.

To pewnie kwestia dobrej organizacji…

Kwestia organizacji, jak najbardziej.

Czy zamierza Pani startować w kolejnych wyścigach naszego cyklu w tym sezonie?

Tak. Myślę, że tak. Jak się uda nam czasowo pogodzić to z jeszcze innymi naszymi aktywnościami rodzinnymi, to  jak najbardziej.

Super. Dziękuję bardzo za rozmowę gratuluję dzisiejszego zwycięstwa.

Bardzo dziękuję.

Pozdrawiam, Marta.

 

Skip to content