LASKI 2015
Numer startowy 46, Piotr Nowakowski.
Dlaczego chciał Pan wziąć udział w wywiadzie?
Chciałem pokazać ludziom, że można. Pokazać, że nie trzeba mieć jakiś wielkich predyspozycji żeby startować. Jestem tego najlepszym przykładem: startuję w Legii dopiero drugi sezon, a nie jestem już najmłodszy. Chciałbym innych zarazić tym sportem.
Jakie odniósł Pan kolarskie sukcesy?
W dniu dzisiejszym trzeci w generalce, przypuszczam że pierwsze w kategorii wiekowej, jak na zawodnika z tak krótkim stażem, uważam to za bardzo duży sukces. Można powiedzieć, że pokazałam “tym młodym”, że “ci starzy” też jeszcze troszeczkę kręcą i mają jeszcze siły w swoich witkach.
Czy Pan jeździ w drużynie, czy samodzielnie?
W tej chwili jeżdżę w drużynie. Powstała taka młoda drużyna, młoda duchem, ale dosyć dojrzała wiekowo. Startują głównie mastersi. Jest to drużyna z Kozienic KS Energia Kozienice. I ją właśnie reprezentuję w tym sezonie.
To jest pierwszy rok w którym Pan jest w tej drużynie?
Tak, ja jestem pierwszy raz w tej drużynie ponieważ zaistniała dopiero w tym roku.
A czy startuje Pan w innych maratonach, czy tylko w Legii?
Też w Poland Bike’u w tym roku zacząłem jeździć razem z kolegami no i też nawet niezłe rezultaty uzyskujemy.
Gratuluję. Jak ocenia Pan sprzęt? Widzę, że ma Pan dosyć nowoczesny rower, nie jeździ Pan na jakimś złomie. Jak istotna jest jakość i klasa roweru w takich maratonach?
Na początku rower ma drugorzędne, albo nawet trzeciorzędne znaczenie. Jest to przede wszystkim kondycja, którą trzeba sobie wypracować. Jednak przede wszystkim są to chęci. To jest najważniejsze, chęci żeby wystartować, żeby zacząć się ruszać. Potem, kiedy się już jakiś tam poziom uzyska, to sprzęt zaczyna już mieć jakiekolwiek znaczenie. A tak naprawdę duże znaczenie ma dopiero gdy się osiąga czołówkę.
Na zakończenie proszę powiedzieć, co by Pan powiedział do ludzi, którzy jeszcze się nie ścigają? Lub nawet nie jeżdżą na rowerze?
Żeby uprawiać kolarstwo wcale nie trzeba się ścigać. Trzeba przede wszystkim, jak dziś usłyszałem, wyjść z domu w stroju i wtedy dopiero można powiedzieć, czy się chce, czy się nie chce. Siedząc przed telewizorem nie można stwierdzić, czy się chce, czy się nie chce. Pierwszy krok to jest ubrać się w strój, wyjść na dwór i wtedy dopiero ocenić, czy się chce ruszyć, czy się chce wrócić do domu. Jeżeli już ruszymy i zrobimy pierwszy, drugi krok, będziemy to kontynuować. Nie musimy się od razu ścigać, bo to przychodzi z czasem lub nie. Każdy ma inne dążenia, każdy ma jakieś swoje cele i powinien do nich dążyć. Sukces to jest, można powiedzieć, drugorzędna sprawa, która jest dopiero efektem tego, że się zaczyna ruszać.
Pomimo tego, że nie stawia Pan na sukcesy, liczę na to że może na najbliższych maratonach będzie Pan w końcu pierwszy, a nie jak to podpowiedział Pana kolega – zawsze drugi.
Haha, fakt to mnie zawsze prześladowało (w cudzysłowie, bo niektórzy chcieliby mieć drugie miejsce), szczególnie w zeszłym sezonie prześladowała mnie klątwa drugiego miejsca – zawsze byłem drugi. Jak nie w kategorii wiekowej, to w generalce. Rok temu drugie miejsce bardzo często, nie zawsze, ale bardzo często było mi przeznaczone…